Bursztynowa planeta

Serdecznie zapraszamy na wernisaż wystawy Małgorzaty Rymarzewskiej “Bursztynowa planeta” 

Bursztyn,- to tajemne okna do nieznanego świata dotykalnej, fizycznie namacalnej poezji, śpiewnej harmonii drzew, którego poblakłym odbiciem zdaje się świat rzeczywisty. Tętni w nich jądro ożycia. Chłonąc ich barwy i formy, czujemy ich zniewalającą energetykę. Potrafiłyby żyć bez ludzi w swoim utajonym trwaniu, ale nawet pod przelotnym spojrzeniem nawiązują z nami wielobarwny dialog i snują swoje długie kolorowe opowieści. Schowane, po latach powracały do światła z objęć ciszy i zapomnienia, pozwalając słońcu i księżycowi odbijać się w powierzchni swojego istnienia. Istnieje, skupiając w sobie całe tysiąclecia. Odchodzi, pełen szeptu tysięcy niezrozumiałych zastygłych głosów ,pęczniejących kakofonii form i barw , może nie w zapomnienie ale podlegając modom i znów powraca w blasku swojego naturalnego piękna by zamknąć nas w swym milczącym kręgu, odkrywając symfonie barw i wtajemniczeń.
I światło – najczystsze światło bursztynu. Ale gdzie światło tam i smuga cienia wypełniona mową ptaków i odgłosami bursztynowego lasu złapanego w bursztynowa pułapkę. To źródło bólu i niepokoju jest wciąż gorącym w stadium krystalizacji tworzywem, to świat nieożywiony, jego przedmiot, wnętrze, który dotknął blasku przemienienia. To światy, które się zeszły , spotkały – przeszłość i teraźniejszość .A ile w tym wszystkim świeżości, ile dziwnych zaskakujących zestawień barwnych i kształtów, a wszystko to wbrew plastycznym kanonom .Ile wbrew wszelkiej logice , artystycznych objawień. Materia, świat rządzony nieprzekraczalnymi i poznawalnymi prawami, ale czy do końca. Bursztyn pozwala nam penetrować tajemny proces dojrzewania form karmionych subtelna grą harmonii i antymonii, pozwala z niepoznawalnej alchemii wyłuskać chemie tych związków. Tu nie ma granic, wszystkie zostały zlikwidowane przeszłość, teraźniejszość i przyszłość są tym samym, to synteza muzyki, poezji i malarstwa, to pomost między rzeczywistością empiryczną a jej metapłaszczyzną, to tajemnica, która wymyka się wszelkim próbom logicznej kwalifikacji. Jest podwójnym obiektem piękna- jako przedmiot kontemplacji otoczenia i jako piękno samo w sobie .To szczególny typ poznania tego co niepoznawalne, to wizja harmonii świata noetycznego i zmysłowego, który nabiera nieprzemijającej wartości odbijając w sobie elementy wieczności.

Bursztyn, nazywany łzami bogów to- żywica zatopiona w płynnym spokoju, zanurzona w niezmierzonej głębi niedostępnej dla zwykłego spojrzenia ludzkiego kryje w sobie niezmierzone tajemnice. To symbol rozkoszy i bólu, życie i śmierć, który się kontempluje i odczuwa. To światło, które związuje, przenika i wyjaśnia naturę stworzenia ,Bywa złocisty oraz ciemny prawie czerwonawy, mętnobiały lub mleczny, bezbarwny, czarny, zielonkawy, biało- niebieski, lub łączący wszystkie barwy w jednym okazie, zazwyczaj przejrzysty. choć czasem mętnawy do zupełnie nieprzeźroczystego.
Ludowa medycyna zawsze wysoko ceniła bursztyn. Porównywano z nim korale lub perły. Rzymianki nosiły go na ciele by zapewnić sobie zdrowie. Pliniusz Starszy, twierdził, ze to po prostu promienne słońce. W starożytnej Grecji i Rzymie sporządzano z bursztynu leki i sztuczne piżmo – od setek lat ulubione pachnidło. Służył do czarów i magii. Odpadów używano do spalania jako kadzidła. Na wschodzie moda na ozdoby, a zwłaszcza zapach stały się przyczyna przypisywania bursztynowi wielu prawdziwych ale i bajkowych zalet ,.Związany z wodą bursztyn miał moc oczyszczającą, paciorki chronią przed bólem głowy, epilepsja ,pomagają w gorączce, przeziębieniu, chorobach płuc. Wierzono, że poprawia urodę kobiet, otwiera serce zapewniał zwycięstwo gladiatorów, powodzenie myśliwym na polowaniu oraz mają miłosną moc- przyciągają elektrycznie drugiego człowieka .Bardzo dobrym przedmiotem był bursztyn z inkluzjami, czyli tajemniczy przedmiot przynoszący szczęście.
Znany od lat nadal jest wielką tajemnicą, tajemnicą piękna ,to finezja wzoru a jednocześnie harmonii, to to co martwe nagle doznaje ożywienia, znosi granice czasu, to powrót, instynktowny powrót do tego co było, to dar biologiczny tworzenia niewyobrażalnego piękna, to dotyk życiodajny, ale jednocześnie zabójczy dla setek owadów, jaszczurek, innych drobnych stworzeń, ale jednocześnie to zaklęte życie okruchów materii gdzie żywe zmienia się w martwe i odwrotnie. To erupcja piękna sprzed wieków, twardniejąca skorupa zamykająca światło.

Małgorzata Rynarzewska
Architektura wnętrz i terenów zielonych, konserwacja zabytków, malarstwo, scenografia, wystawiennictwo,, edukacja.
Projekt? Zawsze robię go po raz pierwszy.
Plan? Niedostępny, dopiero po czasie zaczyna czarować swoim bogactwem…
Mieszkanie? Esencja prostoty bez jakichkolwiek zbytecznych sprzętów. Wszystko w miękkich kolorach jak malowidła Zurbarana.
Ogród? Obsadzony cudownymi roślinami jak lawenda, drobne róże, sosny, bergenie i inne popularne rośliny.
Wybór? Pozwala zrozumieć innych, różne aspekty naszego charakteru, przekonań…
Kradzież pomysłów? Spontaniczna reklama, a piractwo – pocieszający aspekt sukcesu.
Proces pracy? Zupełnie inny niż to co znam.
Praca? Była dla mnie zawsze jak narkotyk. Nie mogę zrozumieć że mężczyźni oczekują od kobiet wdzięczności za ofiarowanie im życia w bezczynności i to życia zależnego od mężczyzny – jest w tym coś upokarzającego.
Sztuka? Trochę jest jej w każdym z nas. Mieni się tym wszystkim czym jest i czym nie jest.
Moda? To wiatr, który wieje w nowym stylu; czuje się ,że nadchodzi, czuje się jego zapach, to idee, sposób życia ,to co się dzieje…
Ukryć coś? To podkreślić to jeszcze bardziej. To pretekst by dotknąć czegoś pierwotnego.
Jung powiedział ,że ten kto mówi za pomocą praobrazów, ten mówi tysiącem głosów.
Słowa te dodają mi sił ,inspirują mnie. Widzę w nich sens malarstwa…